Żużel a pluralizm po sportowemu [KOMENTARZ]

Pluralizm to pojęcie, które w ostatnim czasie funkcjonowało w trochę innej bańce, którą szczęśliwie się nie zajmuję, ale jego prawdziwe znaczenie idealnie pasuje do pierwszego z być może wielu komentarzy jakimi czasem będę się tu dzielił.

Przyszła wiosna, wrócił żużel, ale ja się cieszę z zupełnie innej odwilży, która nastała w gorzowskim sporcie. Doskonale pamiętam rok 2011, gdy przyszło tąpnięcie finansowe w kilku klubach. Dosłownie chwilę wcześniej snuto marzenia o budowie hali dla będących na topie koszykarek, piłkarzy ręcznych grających w Superlidze czy bijących się (niezbyt skutecznie) o PlusLigę siatkarzy. Mówiono o nowym stadionie piłkarskim.

Tymczasem zakręcony radykalnie kurek finansowy dosłownie zaorał nasz lokalny sport. Poza oczywiście jedną dyscypliną. Dyskretnie kolportowany przekaz „nie stać nas na wszystko”, więc „żużel, koszykówka kobiet [jako listek figowy – przyp. autor.], reszta amatorstwo”, bo przecież „cały Gorzów chodzi na żużel” nie tylko wpływał na decyzje urzędnicze, ale też bez wątpienia na kierunek zainteresowań lokalnego biznesu. Siatkarze zeszli na dno, piłkarze zamiast z Pogonią Szczecin grali z Pogonią Skwierzyna a zamiast Korony Kielce przyjeżdżała Korona Kożuchów, koszykarki nawet jak już wróciły do gry na wyższym poziomie to nie bardzo miały gdzie do wspólnego oglądania zaprosić. Piłka ręczna, żeby znów zaistnieć, musiała pójść pod skrzydła Stali. O wielkiej lekkoatletyce nikomu się nie śniło a o wydarzeniach „reprezentacyjnych”, czy popularnych jak choćby gala KSW wiadomo było, że „chcesz zobaczyć, to jedź w Polskę”. A suflujący umarłemu na szczęście przekazowi kpili „kogo tu wspierać jak sobie nie radzą”.

Na szczęście jest rok 2024 i sportowy Gorzów obudził się w zupełnie innej rzeczywistości. Dziś człowiek żyjący sportem, ale i ten, który po prostu chce fajnie spędzić czas w szerszym gronie znajomych, ma wybór. Może zobaczyć z bliska Zmarzlika, Sajfutdinowa czy Bewleya, ale można też Ewę Swobodę, Pię Skrzyszowską czy Michała Materlę. Może z tysiącami ludzi fetować wygraną z Motorem Lublin, ale też z BC Polkowice a wkrótce może Wisłą Płock czy Industrią Kielce a może za nie tak długi czas z Jastrzębskim Węglem czy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle? A tak po prostu może zabrać rodzinę czy znajomych i dobrze się bawić i korzystać z atrakcji w świetnej oprawie.

To nie jest tekst „antyżużlowy”. Sam chętnie wybiorę się na „Jancarza” i tej wiosny. Chcę tylko zwrócić uwagę, że po kilkunastu latach mamy wreszcie dość równe warunki gry. Inne dyscypliny dostały narzędzie do rywalizacji o kibica/widza. O coraz większą liczbę sponsorów. Skończyliśmy, mam nadzieję raz na zawsze, z monopolem „jedynego słusznego sportu”. Wydarzenia w Arenie Gorzów czy mistrzostwa Polski na stadionie im. Lubuskich Olimpijczyków pokazały, że atrakcyjny produkt jest możliwy w kilku miejscach. Oczywiście teraz wszystko w rękach tych pozostałych klubów, żeby „pluralizm” się utrzymał, bo efekt „wow” dotyczący hali wiecznie trwać nie będzie. Jeśli odpadną z tej rywalizacji, to na pewno zdecydowanie bardziej z własnej winy.

P.S.  A co z piłką nożną zapytacie? Owszem „machina” w sprawie stadionu piłkarskiego ruszyła. Życzyłbym sobie jednak, żeby równocześnie ruszyła „machina” z planem na rozwój flagowego zespołu piłkarskiego.

WERSJA AUDIO:

Exit mobile version