Zwarcie małego stycznika w jednej ze skrzynek i dalej – przepalenie części kabli – było przyczyną piątkowego pożaru rozdzielni prądu na gorzowskim stadionie. Zdarzenie to przerwało spotkanie Stali Gorzów i Włókniarza Częstochowa po dziesiątym biegu.
Teraz – zgodnie z regulaminem – wszyscy czekają na decyzję Komisji Orzekającej Ligi, a chodzi o to, jak spotkanie zostanie zakwalifikowane. To jednak teraz nie największy problem, bo jak się okazuje, prace przy naprawie stadionowej rozdzielni mogą potrwać nawet trzy tygodnie. Do tego należy doliczyć odbiory techniczne i straży pożarnej.
Samo przygotowanie dokumentacji to tydzień – powiedział „Przeglądowi Sportowemu” Włodzimierz Rój, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Nie będziemy tutaj oszczędzać, ponieważ nikt nie zgodzi się na łatanie kabli za pomocą drucików i sznurków. Zbudujemy rozdzielnię od podstaw, wymienimy wszystkie skrzynki i elementy na nowe. Jeżeli tego nie zrobimy teraz, będziemy żyli w strachu, że sytuacja się powtórzy – wylicza Włodzimierz Rój.
19 lipca Stal Gorzów, zgodnie z terminarzem rozgrywek, ma zmierzyć się na ,,Jancarzu’’ z Betard Spartą Wrocław. Do tego czasu nie uda się jeszcze przygotować stadionu do meczu. Póki gorzowianie nie znajdą sposobu na dostarczenie prądu do band dmuchanych, nie będą mogli także trenować.
Całą sytuacją zaniepokojony jest także prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski. Jak powiedział dla „Sportowych Faktów”, dla PGE Ekstraligi kłopoty Stali ze stadionem mogą być poważną komplikacją. A chodzi po prostu o terminarz rozgrywek.