Pandemia pogłębiła problemy w rodzinach dysfunkcjonalnych, a wzmocniła więzi w rodzinach będących wcześniej ze sobą blisko – powiedziała PAP psychiatra dziecięco-młodzieżowy prof. Małgorzata Janas-Kozik, członkini Rady ds. COVID-19. Dodała, że niestety nie przyniosła ponownej integracji w ramach familii wielopokoleniowych, będących naturalną grupą wsparcia.
Kierująca Katedrą i Oddziałem Klinicznym Psychiatrii i Psychoterapii Wieku Rozwojowego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Janas-Kozik powiedziała PAP, że obecnie bardzo dużą wagę trzeba przykładać do reformy psychiatrii dziecięcej, która trwa.
„Ona zaczęła się jeszcze przed pandemią. Istnieje już pierwszy poziom, czyli środowiskowe poradnie psychologiczno-psychoterapeutyczne. I to jest przyszłość. Tam jest terapeuta środowiskowy, psycholog, psychoterapeuta dzieci i młodzieży. Tam nie ma lekarza psychiatry dziecięco-młodzieżowego. W tej chwili będą ogłoszone konkursy na drugie poziomy. Dopiero tam — w poradniach zdrowia psychicznego — będzie lekarz. Głównie po to, aby zalecić farmakoterapię, czy też przeprowadzić rediagnozę”
– wyjaśniła współtwórca reformy.
Obecnie sytuacja jest taka, że są poradnie i oddziały dzienne, ale nie są one ze sobą sprzężone. Dodała, że co roku ta reforma potrzebuje systematycznej ewaluacji, aby korygować pojawiające się mankamenty. Wskazała, że podstawową zasadą w psychiatrii dziecięcej jest to, aby nie niszczyć tego, co już jest.
Prof. Janas-Kozik zauważa, że skutkiem pandemii jest ok. 30-procentowy wzrost liczby pacjentów zgłaszających się po pomoc.
„Powoli ten system się zmienia. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że potrzeba na przeprowadzenie reformy od początku do końca ok. 3 lat”
– wyjaśniła.
Wskazała, że dochodzi także do pewnego rodzaju zmiany w nastawieniu rodziców i opiekunów dzieci do problemów psychicznych.
„Wydaje się, że rodzice dostrzegają niepokojące sygnały coraz szybciej. Wcześniej szukają także pomocy. (…) Bardzo istotny dla naszego zdrowia psychicznego jest systematyczny ruch, obcowanie z naturą. Dzieci w ostatnich miesiącach coraz chętniej wracają dzięki otwarciu hal do gier zespołowych. Ich spotkania, praca w grupie, konieczność porozumienia i wypracowania relacji – to wszystko jest niezwykle ważne”
– oceniła.
Ekspertka zauważyła chętne wracanie ludzi do namacalnych relacji, spotkań w gronie znajomych, przyjaciół.
„Miałam jednak nadzieję, że pandemia spowoduje odbudowę relacji w rodzinach wielopokoleniowych. W moim przekonaniu jednak się to nie zadziało. Być może wcześniej za daleko to poszło. Moje pokolenie było pokoleniem wielopokoleniowym. Teraz młodzi ludzie tworzą rodziny nuklearne — mama, tata i dziecko. Dezintegracja nastąpiła przed pandemią. Miałam nadzieję, że pandemia nieco ten proces odwróci, ale chyba niestety się tak nie stało. Rodzina wielopokoleniowa daje bardzo dużą pomoc, jest swoistą grupą wsparcia, grupą terapeutyczną. Zaobserwowałam za to inne zjawisko. Rodziny, które były ze sobą blisko, miały jasne granice, spędzały ze sobą czas — w nich pandemia wzmocniła więzi. Trudno powiedzieć czy dojrzalsze, ale silniejsze, zdrowe. Natomiast jeżeli rodzina była dysfunkcjonalna, to pandemia to pogłębiła”
– podkreśliła prof. Janas-Kozik.
Przyznała, że w bardzo trudnym momencie znalazła się młodzież, która w czasie pandemii musiała się zmierzyć z przejściem np. ze szkoły podstawowej do średniej, a także ze szkoły średniej na studia.
„Trudno się zaaklimatyzowały te roczniki, które zaczynały nowy etap edukacji. Dwa lata ci ludzie się uczą, ale prawie się nie znają. To też dotyczy studentów pierwszych lat. Dodatkowo zwróciłabym uwagę na młodych ludzi podchodzących do matury. To pokolenie +Z+, które uważało, że świat stoi przed nimi otworem. Gdy zaplanowali sobie weekendowy wyjazd do Barcelony, to kupowali za 42 zł bilet lotniczy i lecieli. I nagle — z dnia na dzień — to zostało urwane i było dla nich trudne”
– powiedziała.
Przejście na studia uznała za ewidentnie bardzo ważny moment graniczny w życiu, bardzo istotny moment separacyjny.
„Jeżeli młody człowiek sam sobie nie przygotuje jedzenia, to nie będzie jadł. Jeżeli mama da pieniądze i wszystko wyda w pierwszym tygodniu, to będzie jadł bułkę i popijał wodą mineralną. Jest to trudny moment rozpoczęcia nowego etapu. A dla już dwóch roczników w dobie pandemii, często ten nowy etap się nie zaczął, nie zaistniał. Nie wiemy w tym momencie, jakie będą tego długofalowe skutki społeczne”
– oceniła.