Czy gorzowscy policjanci przekroczyli uprawnienia podczas próby obezwładnienia i zatrzymania 32-letniego Miłosza S.? Wyjaśni to prokuratura w Międzyrzeczu. Do zdarzenia doszło w niedzielę 4 lutego na skrzyżowaniu ulic Chrobrego i Pocztowej w centrum Gorzowa. Mężczyzna zmarł w gorzowskim szpitalu tydzień później. Wątpliwości co do pracy policjantów ma rodzina 32-latka.
Brat Miłosza, Radosław przyznaje, że 32-latek od lat zmagał się z depresją i zaburzeniami psychicznymi. Dzień przed zdarzeniem o jego agresywnym zachowaniu i groźbach rodzina próbowała zawiadomić policję. W opinii pana Radosława mundurowi zbagatelizowali problem. W niedzielę Miłosz S. rzucił się na radiowóz. Interweniowało w sumie kilkunastu policjantów. Mundurowi twierdzą, że użyli wszystkich koniecznych środków. W opinii brata Miłosza, filmy nagrane przez świadków oraz ich relacje wskazują, że policjanci mogli przekroczyć swoje uprawnienia:
Podczas próby obezwładnienia 32-latek stracił przytomność, doszło do zatrzymania akcji serca. Po przeprowadzeniu reanimacji trafił do szpitala, gdzie tydzień później zmarł. Adwokat Sebastian Duliniec twierdzi, że pytań dotyczących sprawy jest wiele. Przeprowadzono sekcję zwłok Miłosza S., ale kiedy jeszcze żył nie wykonano oględzin ciała, co mogłoby – w opinii adwokata – pomóc w rozwianiu wątpliwości rodziny:
Tuz po zdarzeniu policja nie wszczęła postępowania wyjaśniającego czy interwencja została przeprowadzona zgodnie z prawem. Wszczęto natomiast postępowanie przeciwko 32-latkowi o napaść na policjantów. Adwokaci reprezentujący rodzinę wystąpili o nadzór nad sprawą do Prokuratury Krajowej. – Chcemy by została zapewniona pełna bezstronność postępowania – mówi adwokat Paweł Jurewicz:
Oprócz prokuratury okoliczności interwencji wyjaśnia także policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Ani policja, ani prokuratura nie komentują sprawy.