Decyzja agencji indeksowej FTSE Russell została ogłoszona we wrześniu ub.r. i weszła w życie wraz z rozpoczęciem poniedziałkowych notowań. Do grona dużych spółek (large cap) włączono jedynie PKO BP, do średnich spółek (mid cap) – 13 firm, w tym PKN Orlen, Grupę Lotos, PGE, Bank Pekao i LPP, a do małych (small cap) – kolejne 23 podmioty, np. Bank Millenium, Play Communications i Grupę Azoty.
Szef działu analiz FTSE Russell Reza Ghassemieh przekonywał w rozmowie z polskimi mediami, że awans Polski będzie miał pozytywne konsekwencje dla rynku kapitałowego, bo „zmieni zachowanie inwestorów i charakterystykę rynku”.
„Rynki wschodzące często kojarzą się z turbulencjami, a w razie zmiany warunków makroekonomicznych obserwują one istotne wahania. Wyłączenie Polski z tego grona jest pozytywne, a także pozwoli na przyciągnięcie (inwestorów) decydujących się na innego rodzaju alokację aktywów” – analizował.
Z kolei prezes Giełdy Papierów Wartościowych (GPW) Marek Dietl podkreślił, że awans Polski do elitarnego grona 25 państw rozwiniętych to efekt organicznej pracy kolejnych rządów i regulatorów, którzy dbali o rozwój polskiego rynku kapitałowego.
„Zwykle rynki pracują (na taki awans) około 50 lat – ostatnie dwie reklasyfikacje Izraela i Korei Płd. – a nam to zajęło 27 lat. (…) Rynek kapitałowy przeszedł dużą transformację, co jest zasługą wielu szefów giełd, ale też Komisji Nadzoru Finansowego, NBP, ministrów finansów. To (efekt) ponadpolitycznego konsensusu, żeby to dobrze działało i dzisiaj widać tego efekty” – tłumaczył w rozmowie z polskimi mediami.
Dietl zaznaczył, że podczas piątkowej sesji giełdy odnotowano rekordowe obroty w wysokości 5,5 mld złotych, co – jego zdaniem – zwiastuje początek przetasowań związanych z reklasyfikacją Polski.
Szef GPW przyznał jednocześnie, że rozumie obawy analityków, że poniedziałkowa decyzja może doprowadzić do krótkoterminowego odpływu kapitału z polskiego rynku, ale zapewniał, że w dłuższej perspektywie przyniesie to korzyści.
„Historia Korei Płd. i Izraela pokazuje, że przez pierwszy rok, półtora było przebudowywanie portfeli i (indeksy skakały) góra, dół. Trudno wyrokować jak to się skończy – czy netto przypłynie czy odpłynie – ale potem indeksy w tych krajach rosły szybciej niż porównywalnych rynków z przeszłości. Warto przetrzymać te półtora roku, bo w perspektywie dwóch, trzy, pięciu lat wyceny spółek rosną” – argumentował, chwaląc m.in. skuteczność polskich firm w prowadzeniu relacji inwestorskich z zagranicznymi funduszami.
Analitycy, z którymi rozmawiała PAP oceniali, że wynikające z tego zmiany w indeksach FTSE mogą mieć krótkoterminowy negatywny wpływ na polską giełdę, ale częściowo zostanie on złagodzony przez ubiegłotygodniowe włączenie polskich spółek do indeksów Stoxx.
Dotychczas udział polskich spółek w koszyku FTSE Emerging Markets wynosił 1,33 proc., a w indeksie Developed Markets spadł do około 0,154 proc.
Podczas wrześniowej debaty PAP Biznes Sławomir Kościak, zarządzający funduszem TFI PZU, tłumaczył, że „to na tyle mało, że jeśli są fundusze, które mają taki benchmark, to jest to zupełnie pomijalna wielkość”.
Pod koniec sierpnia analitycy Pekao IB ocenili, że odpływy netto sięgną 0,13 mld dolarów. Wyższą wycenę przedstawili eksperci Santander BM (ok. 0,8 mld zł) i Ipopema Securities (0,62 mld dolarów).
W poniedziałek w rozmowie z PAP analityk Rabobanku Piotr Marys ocenił, że „zaliczenie Polski do grupy rynków rozwiniętych to oficjalne potwierdzenie tego, jak wielu zagranicznych inwestorów postrzega nasz kraj”, zaznaczając, że „traktowanie Polski jako rynku wschodzącego od lat nie było adekwatnym odzwierciedleniem fundamentów polskiej gospodarki”.
Ekspert zastrzegł jednak, że klasyfikacja Polski przez FTSE Russell będzie miała jednak wtórne znaczenie wobec tego, jak inwestorzy będą oceniali prowadzoną przez polski rząd politykę gospodarczą.
„Głównym źródłem wzrostu jest konsumpcja prywatna, napędzana przez mocny rynek pracy, program Rodzina 500+ oraz ogólny optymizm wśród gospodarstw domowych. Bez zwiększenia inwestycji – głównie w sektorze prywatnym – oraz wzmocnienia eksportu trudno jednak spodziewać się utrzymania obecnego tempa rozwoju” – ostrzegł.
Jak zaznaczył, rządowa strategia rozwoju „wydaje się być nastawiona na wzrost udziału państwa w wielu sektorach gospodarki, co może wzbudzić obawy wśród inwestorów, którzy również uważnie śledzą narastający spór pomiędzy Polską a Komisją Europejską”.
„Turcja jest doskonałym przykładem tego, do czego może doprowadzić przegrzanie gospodarcze na skutek ekspansywnej polityki fiskalnej i ograniczenia niezależności banku centralnego w połączeniu z rosnącymi obawami o sposób sprawowania władzy przez prezydenta Erdogana” – ostrzegł Matys.
Polskie spółki w dalszym ciągu pozostają w gronie krajów rozwijających się według grupy indeksów MSCI, do których odnosi się duża część zarządzających na rynkach globalnych.