Afera budowlana wraca na wokandę

Dziś odbyło się pierwsze posiedzenie przygotowawcze dotyczące „gorzowskiej afery budowlanej”. Nie zostało ono jednak zakończone. Kolejne posiedzenie zaplanowano na 30 września. Nie ma jeszcze wyznaczonego terminu pierwszej rozprawy.

Przypomnijmy, sprawa dotyczy największych gorzowskich inwestycji z lat 1999-2003, w tym budowy trasy średnicowej i drogi krajowej nr 22. Sprawa jest skomplikowana, a jej akta liczą aż 108 tomów.

Tym razem śledczy stawiają zarzuty dziesięciu osobom. To gorzowscy przedsiębiorcy budowlani i inspektorzy nadzoru, ale też ówcześni urzędnicy gorzowskiego magistratu, w tym były prezydent Tadeusz Jędrzejczak.

Z czterech zarzutów stawianych Tadeuszowi Jędrzejczakowi podczas pierwszego procesu w 2008 roku, pozostały dwa. Pierwszy to działanie na szkodę firm prywatnych. Drugi to działanie na szkodę miasta. 

W pierwszym chodzi o słynną sprawę krzewów i drzew, które miały wyrosnąć wokół powstającej trasy średnicowej. Miały, bo zdaniem prokuratury były prezydent namówił właścicieli dwóch firm do zapłaty po 400 tys. zł za nasadzenia, które do miasta – zdaniem śledczych – nigdy nie dotarły. Pieniądze, według oskarżenia, miały być łapówką i argumentem by od Agencji Mienia Wojskowego taniej kupić tereny popoligonowe dla miasta. Zdaniem byłego prezydenta ten zarzut jest wyssany z palca, bo w trakcie procesu okazało się, że miasto kupiło tereny od agencji nie taniej, a drożej, co wytrąca argument śledczym. Co więcej obrona twierdzi, że ma wszystkie dokumenty potwierdzające istnienie nasadzeń, ale oskarżenie nie brało ich pod uwagę.

Drugi zarzut dotyczy działania na szkodę miasta, a jest związany z budową drogi krajowej nr 22. Ostrzem zarzutu jest podpis Tadeusza Jędrzejczaka pod protokołem konieczności wykonania wjazdu z wagą towarową do firmy Z. Marciniak S.A. od ówczesnej ul. Bierzarina.

Według ówczesnych przepisów kiedy inwestor przejmował wjazd do danej nieruchomości dla celu publicznego (wjazd kolidował z nowo budowaną drogą), to musiał za to zapłacić lub we wskazanym miejscu go odtworzyć. Porozumienie w tej sprawie zawarto z firmą wcześniej, bo już za rządów poprzednika Jędrzejczaka, czyli prezydenta Henryka Macieja Woźniaka. Projektant wyznaczył miejsce wjazdu, wybudowano tam nową wagę towarową, bo starej nie można było przenieść.

I właśnie wybudowania nowej wagi dotyczy zarzut śledczych. Według nich były to prace dodatkowe, wykraczające poza „minimum techniczne” i nie powinny być rozliczane z pieniędzy przeznaczonych na inwestycję. Jak czytamy w akcie oskarżenia, ówczesny prezydent „przekroczył swoje uprawnienia oraz nie dopełnił ciążących na nim obowiązków należytej dbałości o majątek miasta”. Według śledczych szkoda w majątku wyniosła nieco ponad 222 tys. zł.

Dwa uniewinnienia

Przypomnijmy, że już podczas pierwszego procesu (2008) Tadeusz Jędrzejczak został uniewinniony z zarzutu wyłudzenia w imieniu miasta od ubezpieczyciela 600 tys. euro za straty wywołane niewykonaną inwestycją.

W Sądzie Apelacyjnym w Szczecinie upadł z kolei zarzut zapłacenia za niewykonaną fakturę. Na tym zarzucie sąd apelacyjny nie zostawił suchej nitki, uniewinniając Tadeusza Jędrzejczaka.

Wówczas po ponad dziesięciu latach pierwszego śledztwa i procesach przed sądami w Gorzowie i Szczecinie sprawa w 2014 roku została cofnięta na etap śledztwa, by usunąć „istotne braki postępowania przygotowawczego”, czyli w skrócie powołać nowych biegłych i zweryfikować zarzuty postawione ponad dwie dekady temu. To zadanie prokuratura wykonywała przez kolejnych 8 lat.

Ta historia ma 20 lat

Śledztwo w tzw. gorzowskiej aferze budowlanej rozpoczęło się na początku 2002 r. od doniesienia dotyczącego nieprawidłowości w upadającym wówczas Przedsiębiorstwie Budownictwa Inżynieryjnego, które realizowało szereg inwestycji finansowanych przez miasto. Jesienią 2004 r. do sprawy został zatrzymany i aresztowany Jędrzejczak. W listopadzie 2008 r. rozpoczął się proces przed Sądem Okręgowym w Gorzowie Wlkp. Wówczas akt oskarżenia obejmował 19 osób.

 

Exit mobile version